piątek, 22 lipca 2011

"Rolling in the Deep..."

Aby już na początku rozwiać wszelakie wątpliwości, informuję iż nie jestem pogrążona w rozpaczy. A tytuł tego posta związany jest tylko i wyłącznie z utworem Adele. Najlepiej będzie jak zacznę od początku…
 Pewnego dnia wracałam sobie busem z Lublina. Kierowca włączył radio i wtedy to po raz pierwszy usłyszałam tą piosenkę. Zaczęła się niewinnie, więc początkowo nie zwróciłam na nią uwagi. Ale po kilkudziesięciu sekundach jechałam całkowicie zasłuchana i zauroczona, zastanawiając się kim jest ta utalentowana wokalistka. Postanowiłam, że odszukam ją po powrocie do domu, chociaż tak na prawdę nie miałam żadnego punktu zaczepienie, od którego rozpoczęłabym poszukiwania. W końcu wyszło tak, że zapomniałam o opracowanym planie, a że dosyć rzadko słucham radia w domowym zaciszu to i zapomniałam również o tym utworze. Później słyszałam go jeszcze kilkakrotnie gdy przemieszczałam się komunikacją państwową, i za każdym razem byłam bardzo nim zaintrygowana. Ale ze względu na mnóstwo innych zajęć, w tym między innymi sesją, ciągle o nim zapominałam przekraczając próg domu. Ale los potrafi momentami sprzyjać i…
Pewnego wieczoru, leżąc ze swoich chłopakiem zastanawialiśmy się co by tu robić. Pogoda raczej zniechęcała do spacerów, więc stwierdziliśmy że obejrzymy jakiś film. A żeby było ciekawiej losowałam tytuł z zamkniętymi oczami i trafiłam na film „Jestem numerem cztery”. Włączyłam odtwarzanie i co usłyszałam…? Kawałek, do szukania którego tak wiele razy się przymierzałam. Sam mnie znalazł. A co do filmu to nieciekawy.
Poznałam w końcu tytuł i mogłam odszukać go w sieci, aby rozpłynąć się w bardzo przyjemnych doznaniach. Nie jestem w stanie powiedzieć ile razy słuchałam go tamtego dnia, ale na pewno mnóstwo. Wszyscy, poza mną oczywiście, znienawidzili chyba ten Adele… Ale ja nadal nie rozumiem jak można ją znienawidzić? Chyba nigdy tego nie zrozumiem.
 Adele się spisała. Co do tego nie mam wątpliwości. Na prawdę rzadko porywa mnie piosenka z radia, popularny kawałek puszczany na antenie kilkanaście razy w ciągu dnia. Aby mnie poruszyć bądź zainteresować musi mieć w sobie coś więcej. I on na pewno nie jest jednym z wielu. Ma w sobie coś wyjątkowego.
W pierwszym momencie porwała mnie skomponowana muzyka. Było tak, dopóki nie usłyszałam mocy głosu w refrenie. Wtedy to już powalił mnie na kolana. A kiedy przyswoiłam tekst i zrozumiałam jego przesłanie wiedziałam już, że się nie myliłam. Jest to piękny kawałek z głębią. Nie jakiś głupi numer o „zarywaniu panienek” itp. A swoją drogą nie rozumiem ludzi zachwycających się tak tępymi tekstami.

„Rolling in the Deep” zdecydowanie należy to tych utworów muzycznych, o których z czystym sumieniem można powiedzieć, że są naprawdę dobre.
A jak będę miała złamane serce (do czego już więcej nie dojdzie mam nadzieję), to właśnie przy nim będę się pogrążała w mojej rozpaczy…
Tak sobie pomyślała, że od czasu do czasu można urozmaicić bloga temat niezwiązanym z literaturą. Przecież na moje życie składa się mnóstwo innych rzeczy, o których raz na jakiś czas napiszę :)


Adele "Rolling in the Deep" 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz