czwartek, 21 lipca 2011

J.D. Robb (Nora Roberts) "Śmiertelna ekstaza"

Coraz większą sympatię odczuwam do Nory Roberts, a właściwie to do jej twórczości. To właściwsze określenie. Śmiertelna ekstaza- już sam tytuł jest intrygujący. Jest to pewne zestawienie dwóch przeciwnych pojęć. Śmierć, na ogół kojarzy się z czymś nieprzyjemnym, doprowadza do smutku, momentami nawet depresji. Ja sama, myśląc o śmierci odczuwam pewien lęk, który, tak bynajmniej mi się wydaje, związany jest z niewiedzą. Bo kto potrafi powiedzieć co dzieje się z Naszymi duszami po śmierci? O ile w ogóle coś się dzieje? Czy to wszystko co odczuwamy to jedynie zasługa mózgu, który jest niesamowitym organem? Osobiście uważam, że jednak coś tam na Nas czeka, że istnieje życie po śmierci (chociaż to określenie również jest pełne sprzeczności). Ale dosyć o śmierci, po co wprowadzać się w smętny nastrój…? Kolejne słowo to ekstaza. Ona natomiast jest czymś pozytywnym, przyjemnym a nawet podniecającym. Znaczenie słowa ekstaza jest zdecydowanym przeciwnikiem skojarzeń, związanych ze śmiercią. Jednakże w tytule owego dzieło stykają się te dwa określenia, tworzące pewną całość. One tutaj współgrają, pomimo wszystko. I o dziwo, prezentowane wydarzenia w książce obrazują właśnie ową śmiertelną ekstazę w bardzo przekonujący sposób.
Kolejne śledztwo Eve Dallas pozornie traci sens. Wszystkie znaki wskazują na samobójstwo. Najpierw jedno, później drugie itd. Wszyscy wokół godzą się z tą myślą i nie rozumieją, czego pani porucznik próbuje się doszukać, grzebiąc w przeszłości ofiar. Aczkolwiek nie istnieję żadne punkt wspólny. Ofiary się nie znały, nie wiedziały nawet o swoim istnieniu. Co więcej, nie było człowieka, który miałby jakąkolwiek styczność z nimi wszystkimi. Pomimo tego, że wszystko wyglądało jak zwykłe samobójstwa, Eve miała przeczucie, a przecież ono nigdy jej nie zawiodło. Dlatego też szukała dalej, nie poddając się i nie zwalniając ani na moment. I nagle trafia na coś… I to coś nie daje jej spokoju.
Śledztwo, które przypadło pani porucznik nie jest proste. Czy tym razem znowu uda jej się rozwiązać zagadkę? A może teraz jednak przeczucie ją zawiodło? Może w końcu się pomyliła? Przecież nikt nie jest doskonały… Nie będę zdradzała nawet odrobinki wydarzeń, które zaszły w tej nowej przygodzie, ponieważ nie wybaczyłabym sobie, gdybym popsuła Wam przyjemność z tych emocjonujących momentów na końcu książki. Bo zakończenie jest genialne… Brnąc przez ostatnie strony, napięcie wzrastała gwałtownie. Wyrazy coraz szybciej przebiegały mi przed oczami, bo… Nie nie :) Nie powiem Wam! Sami do tego dojdziecie.
A żeby mnie nie poniosło i żebym nie napisała wszystkiego, zmienię temat. Nie odchodzę oczywiście od Eve Dallas, ale zajmę się teraz innym aspektem jej życia. Bo pomimo tego, że praca w wydziale zabójstw jest dla niej czymś bardzo ważnym, to jest jeszcze coś, a raczej ktoś, bez kogo ciężko byłoby jej żyć, o ile w ogóle by potrafiła. Roarke. Owa postać jest bardzo interesująca, wręcz genialna. Na pewno zbyt wyidealizowana, ale czy my, kobiety, nie kochamy takich postaci? Księcia z bajki… Ciepłego, troskliwego, stanowczego, nieziemsko przystojnego, i bardzo bogatego… Bo czyż nie taki jest Roarke?  Nora Roberst zdecydowanie wie, czego potrzebują kobiety. Już od samego opisu jaki zawierają te książki można się zauroczyć w kimś to istnieje tylko na papierze, niestety. Trochę się rozmarzyłam…
Tak więc myślę, że Roarke jest fantastycznym symbolem tego, czego pragną wszystkie (no może prawie wszystkie) kobiety na świecie. Bo któż oparłby się wdziękom kogoś takiego jak on? Czy którakolwiek z kobiet czytających serię „In Death”, jest w stanie zaprzeczyć i stwierdzić że nigdy o nikim takim nie marzyła? Bo ja właśnie tak wyobrażałam sobie od zawsze swój ideał mężczyzny. Niestety nigdy go nie spotkałam i szczerze wątpię żeby w ogóle ktoś taki istniał na tym wielkim świecie, ale przecież nikt nie zabroni nam stworzyć sobie, jak i fantazjować o tak cudownym mężczyźnie. A czytając te wszystkie intymne chwile z ich życia erotycznego, czyż nie tak właśnie chciałybyśmy być pieszczone? Czyż nie w taki sposób chciałybyśmy być szanowane? I czy to nie jest strasznie podniecające? Ale te pytania pozostawię bez odpowiedzi… Dla mnie są one oczywiste.
Tak więc przeczytawszy następną powieść napisaną przez Norę Roberts utwierdzam się coraz bardziej w swoich wcześniejszych odczuciach i sugestiach. Każda pozycja z listy „In Death” jest lepsza, ciekawsza, bardziej intrygująca, w większym stopniu oddziałuje na zmysły. Ewidentnie autorka ciągle się rozwija. Jeżeli ktokolwiek z Was zastanawia się nad tym, czy przeczytać „Śmiertelną ekstazę”, to zdecydowanie Wam radzę abyście to uczynili. Fascynujących wrażeń życzę, a będzie ich nie mało… :)

2 komentarze:

  1. Moja przyjaciółka absolutnie uwielbia Norę Roberts - a ja ciągle nie miałam okazji przeczytać żadnej książki tej autorki. Mam zamiar jednak nadrobić zaległości :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem przekonana że nie będziesz żałowała... W jej powieściach można się zatracić :) Ja trafiłam na nią całkowicie przypadkowo, a teraz zamierzam przeczytać wszystko, od początku do końca ;)

    OdpowiedzUsuń