sobota, 23 lipca 2011

J.D. Robb (Nora Roberts) "Czarna ceremonia"

Eve Dallas w książce pod tytułem „Czarna ceremonia” wkracza w bardzo interesujący krąg dwóch subkultur. Jedna z nich zajmuje się białą, a druga czarną magią. Jak do tego dochodzi? Otóż umiera jeden z policjantów, których Eve darzyła sympatią. Początkowo wszyscy są przekonani, że zmarł on śmiercią naturalną, jednak okazuje się, że wzorowy policjant miał we krwi środki zakazane, czyli narkotyki. Eve ma za zadanie oczyścić go z zarzutów, wkracza w bardzo specyficzne, tym samym niebezpieczne środowisko. Śledztwo zaprowadza ją do wyznawców szatana, którzy praktykują skrajną i zakazaną formę obrzędów. Trafia także na ślad prowadzący do ich przeciwników, wyznawców białej magii. Niedługo po tym dochodzi do serii brutalnych morderstw o podłożu rytualnym. Pani porucznik stawia sobie za zadanie rozwiązanie tej zawikłanej zagadki, co będzie związane z wewnętrzną walką Eve. Będzie musiała odpędzić własne demony, aby dojść do prawdy i wymierzyć sprawiedliwość… Czy jej się uda?
Aby znaleźć odpowiedź na to pytanie musicie sięgnąć do powieście. A w niej odnajdziecie wiele ciekawych momentów, które silnie oddziałują na emocje czytelnika. W tej książce autorka podsuwa nam wielu teoretycznych sprawców. Czytamy kolejne strony i dochodzimy do wniosku, że wielu z nich miałoby motyw, możliwości, nie ma alibi i w dodatku posiada nieciekawą przeszłość. Aczkolwiek na żadnego z nich nie ma dostatecznej ilości dowodów, a żeby kogokolwiek oskarżyć dowody są niezbędne. I tak do samego końca będziecie trwali w napięciu, chcąc się przekonać, czy zostanie oskarżony niewinny człowiek, czy jednak uda się dopaść mordercę, który upodobał sobie brutalne zbrodnie…
Przeczytałam kolejną książkę Nory Roberts, która mi się spodobała. Posiada ciekawą fabułę, pobudza ciekawość, ujawnia nowe interesujące fakty ze skomplikowanego życia głównej bohaterki. Ponad to jest w niej spora dawka poczucia humoru, co pozwala czytelnikowi na chwilę odprężenia, by po chwili znowu zmusić go do myślenia. Te wszystkie elementy stwarzają bardzo specyficzny klimat, który odczuwa się czytając każdą pozycję z serii „In Death”. Nie znajdziemy tego w żadnej innej książce. One mają swoją własną duszę, którą stopniowo otwierają przed swoimi czytelnikami. Nie za szybko, ale także nie każą Nam zbyt długo czekać. Są wyjątkowe…

Akurat w tej książce poruszona zostaje problematyka powiązana z czarami. Od początku świata ludzie w coś wierzyli. Stwarzali przeróżne religie, a te z kolei powodowały powstawanie różnego rodzaju rytuałów. Ludzie rozwijali swój intelekt, co pozawalało na powstanie nowych wierzeń. Każdy człowiek w coś wierzy, lub uparcie twierdzi, że nie wierzy w Boga, co samo w sobie jest zaprzeczeniem. Skoro uważa, że nie ma Boga to i nie można w niego nie wierzyć. Ten paradoks doprowadza do tego, że sam ateista uznaje istnienie Boga… Ale nie o tym miało być!
A jak to jest z magią?  Z czarami? Czy istnieją? Każdy człowiek stworzył sobie teorię na temat magii, na temat zdolności paranormalnych. Jest to zaiste fascynująca problematyka, która nigdy nie pozostawia jednoznacznych odpowiedzi. Ja z jednej strony jestem katoliczką, przez co powinnam zaprzeczać wszelakim objawom czarów itp., ponieważ kiedyś ksiądz na lekcji religii powiedział że jest to dzieło szatana. Ale nie powiedział, że magia nie istniej, że to tylko bajki, które przechodzą z pokolenia na pokolenie. Już samo to skłoniło mnie wtedy do intensywnego myślenia. Nie zaprzeczył, że czary istnieją.
Uważam że istnieją, że ludzie potrafią posługiwać się pewnymi symbolami, zaklęciami czy też specyficznymi miksturami aby wpłynąć na drugiego człowieka, na jego życie czy też los. Co do słuszności tych praktyk nie mam żadnych wątpliwości, że moc, jaką posiadają owe rytuały pochodzi od szatana, a więc jest złem, którego trzeba się wystrzegać. Sama oczywiście tego nie praktykuję i nie mam najmniejszego zamiaru, ale miałam pewien „żywy” przykład w swojej rodzinie, a czytając tą książkę, wspomnienia z przeszłości dały o sobie znać. A może była to tylko wyolbrzymiona wyobraźnia? Może ktoś widziała to, co chciał zobaczyć? Mam cichą nadzieję, że po śmierci będą Nam znane odpowiedzi na wszystkie nurtujące nas za życia pytania.

„Czarna ceremonia” jest książką godną polecenia, nawet tym wybrednym czytelnikom. W skali od jednego do dziesięciu dałabym jej 7 z dużym plusem. Być może to ze względu na słabość, jaką mam ostatnio do książek Nory Roberst, ponieważ czytam wszystkie po kolei, ale nie żałuję. Jutro zabieram się za kolejną… :)

Od dzisiaj postanowiłam na koniec każdego posta dodawać piosenkę, którą lubię, przez co może łatwiej będzie Wam mnie poznać. A więc oto nutka na dzisiaj  :) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz