środa, 2 listopada 2011

Człowiek w XXI wieku.

Jak żyje przeciętny człowiek na początku XXI wieku? Wielu ludzi pomyśli sobie normalnie, a jak ma żyć... Otóż zastanawiając się nad tym zagadnieniem trochę dłużej można dojść do całkiem innych wniosków. Oczywiście z jednej strony jesteśmy zmuszenia do podporządkowania swojego życia pewnym regułom narzuconym odgórnie, ale czasami warto załamać kilka z nich.

Co towarzyszy nam na co dzień? Pośpiech... Przecież musimy jakoś żyć, a więc musimy zarabiać pieniądze. Żeby je zarabiać musimy pracować. Co więcej pracować ciężko za stosunkowe niewielkie wynagrodzenie, ale przecież nikt nie obiecywał że będzie lekko. A więc budzimy się wcześnie po to żeby zdążyć do pracy, gdy z niej wracamy mamy milion zajęć które musimy wykonać. Dlaczego musimy? Bo w mniemaniu wielu
z nas cały świat runie jeżeli tego nie zrobimy. Zakupy, gotowanie, pranie, prasowanie itp. Kiedy w końcu zrealizujemy plan dnia, jesteśmy tak zmęczeni że nie mamy już na nic siły. Marzymy tylko o tym żeby położyć się i usnąć, przecież rano znów musimy wcześnie wstać, pójść do pracy i wykonać mnóstwo innych rzeczy.
Analizując tą naszą codzienność zauważam coś bardzo niepokojącego. Człowiek żyjący w XXI wieku nie ma czasu dla samego siebie. Zamienia się w maszynę zaprogramowaną przez pracodawcę, męża/żonę, dzieci.
I tak mija kolejny dzień, tydzień, miesiąc... Nagle lata pędzą jak szalone, a my zastanawiamy się, gdzie one się podziały? Tak szybko uciekły? Nawet tego nie zauważyliśmy?
A co o swoim życia będziemy mogli powiedzieć za 30- 40 lat? Że mieliśmy dobre życie? Przecież większej jego części nawet nie będziemy pamiętali. Dlaczego? Bo wszystko zleje nam się w jedną, niepodzielną całość. Bo zabije je rutyna i pęd za pieniędzmi, prestiżem, karierą. Nie twierdzę że to coś złego, mieć ambicje. To bardzo ważny element naszej osobowości, dzięki któremu możemy się rozwijać, ale czy to jest najważniejsze? Czy nie warto czasami zwolnić? A nawet zahamować... Powiedzieć sobie STOP? 
Zostawiam Was z tym pytaniem samych. Może to właśnie ta chwila zmieni coś w Twoim życiu... :)


I na koniec jak zawsze coś do posłuchania... Klasyk, utwór z którym przeżyłam okres buntu :) Metallica- Nothing Else Matters  .