środa, 20 lipca 2011

J.D. Robb (Nora Roberts) "Kwiat nieśmiertelności"

Prawdę mówiąc „Kwiat nieśmiertelności” skończyłam czytać wczoraj późnym wieczorem, ale ze względu na panujące upały i moje znużenie nie mogłam sklecić poprawnie zdania. Dlatego opis tej książki przełożyłam na dzisiaj. Od rana byłam bardzo zabiegana, musiałam pozałatwiać zaległe sprawy urzędowe i dopiero teraz mam chwilkę, żeby usiąść spokojnie i stworzyć kolejnego posta. Więc przejdźmy do rzeczy…

Wraz z przeczytaniem kolejnej pozycji z serii „In Death” odnoszę wrażenie, że umiejętności autorki ciągle się rozwijają. Każda książka jest lepsza od poprzedniej. O ile w powieści „Dotyk śmierci” domyślałam się, kto może okazać się zabójcą, to w powyższej książce w ogóle nie byłam w stanie tego przewidzieć, co pozytywnie wpłynęło na moją ocenę. Śledztwo prowadzone przez porucznik Eve Dallas w „Kwiecie nieśmiertelności”  dotyczyło serii zabójstw, które powiązane były ze sobą nielegalnymi substancjami, zwanymi potocznie narkotykami. Cała akcja powieści toczy się wokół rozwiązania zagadki, dotyczącej oczywiście odnalezienia zabójcy. Ponad to przewijają się w niej wątki z życia osobistego pani porucznik jak i jej najbliższych. Te dwa światy są ze sobą połączone w taki sposób, że czytelnik nie odczuwa znudzenia nadmiarem wydarzeń w którymś z nich. Jest to z jednej strony interesujące i pobudzające ciekawość, a z drugiej strony stonowane, co zwiększa atrakcyjność akcji. Wydaje mi się, że przesadzanie z napięciem w niektórych momentach może wpływać nie niekorzyść na odbiór danej książki, aczkolwiek w twórczości Nory Roberts nie zauważyłam niczego takiego. Tak jakby akcja od początku do końca była zamknięta w pewnym przedziale, który nie jest nudny i w fascynujący sposób pobudza ciekawość, utrzymując ten stan do ostatniej strony.

Bardzo interesująca jest także rzeczywistość stworzona przez autorkę, w której toczy się akcja serii „In Death”. Jest to połowa XXI wieku. Technologia stoi na bardzo wysokim poziomie, ludzie opanowali niektóre planety, na których znajdują się między innymi więzienia, kasyna i wiele innych rzeczy. Cały ten świat jest zorganizowany w lepszy sposób niż ten, który otacza nas dzisiaj. Pomimo tego, że jest on tylko wyobrażeniem Nory Roberts, że jest to coś nieprawdziwego, to uważam iż ludzie powinni dążyć do stworzenia czegoś podobnego. Ale nie chcę też zdradzać zbyt wielu szczegółów owej rzeczywistości, aby nie popsuć czytelnikowi przyjemności z odkrywania tego nowego, fascynującego świata.

Początek książki jest ciekawy. Nie ma tam momentów, w których serce biłoby szybciej, aczkolwiek nie jest również nudny. Pobudza ciekawość czytelnika, a to bardzo dobrze, gdyż nie ma chyba nic gorszego kiedy książka na początku Cię znudzi. Tak więc zaczęłam ją czytać i znowu nie mogła się od niej oderwać. Środek książki interesujący, w momentach kiedy byłam przekonana że to właśnie „ta osoba” jest mordercą, okazywało się że jednak się myliłam. I tak do samego końca nie mogłam wpaść na to kto zabił. Jeżeli chodzi o zakończenie to znowu mnie bardzo zaskoczyła. Zwrot akcji którego zupełnie się nie spodziewałam. Śledztwo zostaje zakończone, trochę przez przypadek, ale sprawca trafia tam gdzie jego miejsce.

Kolejna pozycja z mojej listy została przeczytana i odhaczona. I znowu zostałam mile zaskoczona talentem Nory Roberts. Pisze ona lekko, ale w sposób specyficzny. Już od początku czytelnik jest w stanie poczuć klimat, który towarzyszy pracy jak również życiu porucznik Eve Dallas. Nie trzeba może łamać sobie głowy przy zrozumieniu danej książki, może nie ma w nich wielkich przesłań dla ludzkości, które będą przytaczane przez nauczycieli języka polskiego. Ale jest w nich coś, co przyciąga, co nie daje przestać o nich myśleć. Coś, co skłania do sięgnięcia po kolejną książkę. Są takie momenty w życiu człowieka, w których chce on sobie odpocząć, chce się zrelaksować i niekiedy potrzebuje do tego jakiejś pozycji literackiej. Uważam że książki Nory Roberts są do tego stworzone. Są tym czymś, co wprawia ludzi w dobry nastrój. Kończą się zazwyczaj dobrze. Ja osobiście lubię takie książki, aczkolwiek z wielu ust słyszałam, że to przeżytek, że książka powinna zawierać w sobie wiele dramaturgii i na pewno nie powinna mieć szczęśliwego zakończenia. Uważam że książki takie wywierają zupełnie inny wpływ na świadomość ludzką. Po przeczytaniu książki, która kończy się źle, człowiek także ma nienajlepsze samopoczucie. A po książkach Nory Roberts na pewno ono takie nie będzie! I tym pozytywnym akcentem zakończę tego posta :) Idę czytać następną…






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz