sobota, 16 lipca 2011

J.D. Robb (Nora Roberts) "Dotyk śmierci"

W momencie kiedy skończyłam czytać książkę N. Roberts pt. "O włos od śmierci", która była pierwszą przeczytaną przeze mnie pozycją tej autorki, poczułam dziwne pragnienie zapoznania się z resztą jej twórczości. Nie marnując wakacyjnego czasu odszukałam listę tytułów i postanowiłam zacząć od początku, a więc od pierwszej książki w której opisane zostały losy porucznik Eve Dallas. I właśnie to doprowadziło mnie do powieści o tytule "Dotyk śmierci". Trochę żałuję, że na początku nie sprawdziłam iż jest to pewien cykl jej przygód, i w zasadzie zaczęłam od środka, poznając tym samym wiele aspektów jej życia, które w pierwszej książce pozostają zagadką. Ale cóż... Mówi się trudno. Pocieszeniem jest to że nie znam wszystkich, zapewne wielce interesujących szczegółów, które mam nadzieję poznać w niedalekiej przyszłości. Będąc studentką mam bardzo długie wakacje, które w dużej mierze poświecić mogę na zatapianie się w fascynujących lekturach, gdyż nie zapowiada się na znalezienie jakiegokolwiek płatnego zajęcia (czyt. pracy).
Zapoznawanie się z początkowymi przygodami Eve Dallas rozpoczęłam wczoraj wieczorem po zdobyciu książki. Niestety w wersji elektronicznej, gdyż wszystkie biblioteki były już nieczynne. Ale przebrnęłam przez całość ślęcząc przed ekranem laptopa i zmieniając pozycje średnio co 15 minut. Swoją drogą strasznie niewygodnie czyta się w pozycji siedzącej. Nie ma to jak wygodna kanapa i książka w dłoni. Aczkolwiek jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma. Przynajmniej tak twierdzą niektórzy. 
To o czym jest owe dzieło można znaleźć bez problemu wpisując tytuł książki, a więc pobieżne streszczanie mija się z celem. Lepiej skupić się na emocjach wywołanych przez ową książkę. I tutaj jestem mile zaskoczona. O ile w powieści "O włos od śmierci" początek mnie bardzo zainteresował a zakończenie rozczarowało, o tyle w przypadku tej pozycji było zgoła odwrotnie. Przygotowałam się na spore emocje od pierwszych stron ale się przeliczyłam. Po przeczytaniu ok. 2 pierwszych rozdziałów, pomyślałam że książka ta jako pierwsza z tej serii może okazać się troszkę nudna. Co wzbudziło we mnie pewien niesmak. Ale nie zrezygnowałam tylko brnęłam dalej, odczuwając spory ból w kości ogonowej. Chyba będę musiała wymienić krzesło gdyż okazało się strasznie twarde przy tak długim użytkowaniu. Ale wracając do tematu... Chłonąc kolejne wyrazy, zdania itd. zaczęłam coraz bardziej wtapiać się w świata pani porucznik. Zabierała mnie coraz bardziej w głąb tej sprawy, ale również w... bardzo interesująco rozwijający się romans, początkowo niepozorny. I w tej kwestii właśnie bardzo przeszkadzała mi znajomość późniejszej pozycji, gdyż wiedziałam jakie będą konsekwencje pewnych czynów, co nie pozwoliło mi na odczuwanie obaw związanych z powstającymi trudnościami. Ale tyle o tym bo zaraz opiszę całą akcję i jaka będzie przyjemność z czytania...?
Tak więc siedziałam uparcie na tym krześle i czytałam dalej. Aż tu nagle słyszę jakiś nieartykułowany dźwięk. Postanowiłam zrobić sobie przerwę i wyjść na papierosa. Ze względu na smród jaki z siebie wypuszczam palę na balkonie. Po wyjściu na balkon moim oczom ukazało się coś, czego tak bardzo wczorajszej nocy się obawiałam. Nadchodziła potężna burza, z czym powiązana była konieczność odłączenia od prądu mojej "elektronicznej książki". Baterii wystarczyło mi jeszcze na jakieś 1,5 h czytania, po czym uznawszy że burza nadal trwa, z bólem serca musiałam wyłączyć laptopa i przełożyć czytanie na następny dzień, kończąc na 7 rozdziale. I w tym momencie doceniłam jeszcze bardziej tradycyjną formę książki.
Gdy się obudziłam i wykonałam wszystkie podstawowe czynności, które wykonuję z rana, a więc prysznic i śniadanie, zrobiłam sobie pyszną kawę i z przyjemnością zabrałam się do kontynuowania przerwanej książki. Okazało się że najlepsze dopiero przede mną, co ogromnie mnie ucieszyło. I tak czytałam i czytałam, aż do samego końca, między czasie wrzucając w siebie obiad i kolejne dwie kawy.  
Po przeczytaniu całości muszę przyznać że zakończenie bardzo mnie zaskoczyło, zaintrygowało i niewyobrażalnie mi się podobało. Było dopełnieniem całej historii, pozostawiając chęć sięgnięcia do kolejnej pozycji z listy, co zapewne uczynię jeszcze dzisiaj. Tak więc uważam że jest to dobra książka i warto po nią sięgnąć. I przestrzegam żeby nie zniechęcać się nią po przeczytaniu pierwszych stron, gdyż pod koniec ten niedosyt jest całkowicie zaspokojony. Tak więc ja idę się rozprostować i pooddychać świeżym powietrzem połączonym z nikotyną, a Wam życzę przeżywania przygód z panią porucznik Eve Dallas... :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz